Max Mosley, podczas swojej kadencji jako prezes FIA, zaproponował wiele różnych pomysłów – niektóre są całkiem realistyczne, inne fantastyczne. Tym razem zaproponował własny program cięcia kosztów.
Oczywiście, jak powiedział Mosley Auto Motor und Sport, sezon Formuły 2 w 1968 roku kosztował go 5000 funtów. A teraz dziecko, które chce uprawiać sporty motorowe, niewiele zrobi, jeśli nie ma ojca miliardera lub nie jest zaangażowane w młodzieżowy program Mercedesa, Red Bulla czy Ferrari.
Mosley uważa, że od kartingu należy zacząć ograniczać koszty, ponieważ im wyższa cena za sezon, tym mniej utalentowani zawodnicy przychodzą do „formuł”. Jest to jednak trudne, ponieważ każdy jest przyzwyczajony do zarabiania pieniędzy nawet na dziecięcym kartingu – samochody, części zamienne, silniki kosztują dużo, a nawet niektórzy organizatorzy zaczynają weekendy w czwartek.
W Formule 1 od dawna nie da się stworzyć całkowicie niezależnego zespołu – poza pójściem drogą firmy Haas, która kupuje części od Ferrari. Ale Mosley ma sprawiedliwy plan dystrybucji, który odpowiadałby każdemu.
„Gdybym był dyktatorem – jak nigdy w swoim czasie – sugerowałbym, co następuje” – powiedział Brytyjczyk. - Weźmy pieniądze z FOM i podzielmy je w równych częściach na dziesięć, a raczej dwanaście zespołów. Tylko 60 milionów dolarów na zespół to tylko przykład. A osobny zespół może wydać tę kwotę w sezonie - na wszystko, w tym na pensje pilotów. Fundusze sponsorowane to dochody zespołów. Oznaczałoby to, że Ferrari byłoby niezwykle opłacalne.
Byłby to również doskonały system dla konstruktorów samochodów. Czy odnoszą sukcesy tylko dlatego, że wydają więcej pieniędzy niż inni? Musimy im powiedzieć: nasi inżynierowie są lepsi od innych.
Tak, to jest kwota, którą wymieniłem jako przykład. Myślę, że kwota do podziału będzie większa. Ale na razie weźmy za podstawę 60 milionów. To piekielnie dużo pieniędzy, kilkanaście razy więcej niż w Formule 2, aby mieć i utrzymywać dwa samochody. Możesz pomalować bolidy F2 w barwy zespołów F1 i nikt nie zobaczy różnicy na trybunach ani na ekranie telewizora.
Za kulisami wydaje się duże pieniądze. Nikt nie widzi, jak zespoły budują swoje skrzynie biegów i ile to wymaga wysiłku. Ma to zerowy wpływ na to, co widzowie widzą na torze.
Jednak zespoły są zawsze przeciwne zmianom – po prostu nie chcą niczego zmieniać. Duże zespoły niechętnie rezygnują z przewagi nad małymi i raczej nie zgadzają się na ograniczenia budżetowe.
No tak, jak kontrolujesz koszty? Skąd wiesz, że zespół w Chinach nie pracuje w tajnym tunelu aerodynamicznym lub testuje na torze, o którym nikt nie wie?
W 2008 roku stworzyliśmy kompletny plan kontroli kosztów – nie było powodu, aby wątpić, że jest to możliwe. Jednak skandaliczna historia z publikacją w News of the World związała mi ręce. Znalazłem się w sytuacji, w której nic nie mogłem zrobić. A wprowadzenie ograniczeń budżetowych upadło”.
Plan ten jednak nie zniknął, nadal istnieje i według Maxa Mosleya mógłby stać się wzorem dla Liberty, gdyby nowi właściciele chcieli zapewnić realizację takiego planu.